Podlaski burger Masterchefa
Podlaski burger Masterchefa (Białystok)
Wołowina z podlaskiej ubojni , ser z Mlekowity, sałata, pomidory i ziemniaki do frytek – od rolników z regionu, a wszystko kupione na Giełdzie na Andersa. Burger Mariusza Kisiela, finalisty programu „Masterchef”, który na białostockiej giełdzie prowadzi swój foodtrack, z pewnością można nazwać podlaskim!
- Dzień dobry, Marzenko! – Mariusz Kisiel od progu kiosku z warzywami wita się z zaprzyjaźnioną sprzedawczynią. – Dziś, jak co dzień, biorę tu pomidory, sałatę, cebulę. Pomidor całoroczny, słodki. Od kogo, Marzenko? – pyta. – O, z Turośni! I sałatę, tylko masłową, bo też cały rok mogę ją tu dostać. I dlatego jestem tu na giełdzie, bo mam wszystko pod ręką i zawsze świeże – tłumaczy Mariusz Kisiel, który po tygodniach poszukiwań swojego kulinarnego miejsca – wybrał niewielki foodtrack w centrum przy ul. Andersa w Białymstoku.
Rodzina najważniejsza
- Sam nauczyłem się gotować, ale nie jestem z pokolenia youtuberów! Wszystko co wiem, znam z praktyki, z własnych prób i doświadczeń – zapewnia pan Mariusz, który do Podlaskiego trafił bardzo okrężną drogą.
- Pochodzę z Kamiennej Góry na Dolnym Śląsku, mieszkałem we Wrocławiu, liceum kończyłem w Garwolinie, a potem pojechałem do Anglii, gdzie też byłem w kilku miejscach – wymienia Mariusz Kisiel. - Aż trafiłem do Londynu, a tam po jakimś czasie do japońskiej restauracji. I poznałem Anetkę, czyli moją żonę. A ona pochodzi właśnie stąd, czyli z Podlaskiego, z Białegostoku!
Pan Mariusz z żoną przez kilka lat mieszkali w Londynie, tam urodziły się ich dzieci. Kiedy jednak odszedł tata pani Anety, okazało się, że z bliskiej rodziny została im jedna babcia i szwagier – wszyscy w Białymstoku.
- Moi rodzice już dawno odeszli, a ja też zrozumiałem, że rodzina to podstawa, dlatego zdecydowaliśmy z Anetką, że wracamy. Żeby dzieci mogły wychowywać się blisko babci, wujka, cioci, ich dzieci. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna – podkreśla pan Mariusz.
Biznes w kaczce
Rodzina była także inspiracją do spróbowania swoich sił w programie „Masterchef” - programu kulinarnego w jednej ze stacji telewizyjnych skierowanego do kucharzy amatorów . Pan Mariusz był blisko kuchni od dziecka. Obserwował swoją mamę z siostrami, które podczas pogaduszek przy kuchennym stole lepiły pierogi i potrafiły ich w tym czasie ulepić setki!
- Bardzo mi się to podobało! - zapewnia i wspomina. – Ale moja pierwsza próba kulinarna nie była zbyt udana. To było we wczesnej podstawówce, postanowiłem pomóc mamie i obrać ziemniaki na obiad. Jak obrałem, to zdecydowałem, że je ugotuje. Tyle, że nie wiedziałem, że do tego potrzebna jest woda w garnku. Czarny dym był w całym mieszkaniu, garnek i ziemniaki do wyrzucenia – śmieje się dziś pan Mariusz.
Do „Masterchefa” startował już raz, ale się nie udało. Dopiero w czasie pandemii, podczas ogłoszenia kolejnego naboru, żona zmotywowała go do drugiej próby. I się udało! Najpierw eliminacje, pół finał i finał - z jego udziałem! W ostatecznej rozgrywce zdobył tytuł Vice Masterchefa!
- I wiedziałem już, że w życiu naprawdę chcę gotować i chcę z tego żyć. Po programie próbowałem znaleźć sobie miejsce w różnych lokalach, ale zawsze coś było nie tak, jak chciałem. Postanowiłem wiec inaczej – opowiada pan Mariusz. – Zainspirował mnie program telewizyjny o Luizjanie, która jest królestwem street food i zagłębiem foodtracków. Zacząłem szukać przyczepy.
Jeździł je oglądać do Lublina, Zielonej Góry, aż w Suwałkach znalazł mercedesa ”kaczkę”.
- Niewielka, zgrabna, w bardzo dobrym stanie. Przerobiłem ją do swoich potrzeb i zacząłem swój biznesik na kółkach – mówi Mariusz Kisiel.
Irga i burger
Na Giełdzie na Andersa jest od wakacji 2022 r. Żółty foodtrack ozdobiony napisami „Mastertruck by Mariusz Kisiel” stoi tzw. strefie gastro. W menu: burgery wolowe, drobiowe, fish and chips, frytki.
- Ale nie byle jakie! – podkreśla. - Próbowałem różnych odmian ziemniaków, ale tylko Irga się sprawdziła. Patent mam taki, że kupuje już ziemniaki umyte i ich nie obieram! Ręcznie kroję, podwójnie blanszuję, potem studzę i dopiero smażę. Dzięki temu są miękkie w środku i chrupkie na zewnątrz, choć trzeba się przy tym napracować.
Ziemniaki, warzywa do burgerów i mięso do nich Mariusz Kisiel kupuje codziennie, na miejscu na Giełdzie na Andersa.
- To jest właśnie najlepsze, że mam tu wszystko pod ręką! – zachwala. – Nie mogę magazynować, trzymać czegoś na zapas. Ale tu nie muszę! Jak czegoś mi zabraknie, to na minutę wyskoczę obok do stoiska i dokupię. Wszystko świeże i z regionu.
Jakość i świeżość surowca jest szczególnie ważna przy burgerach.
- Nie zrobiłbym dobrego burgera, bez dobrego produktu – podkreśla Mariusz. – Biorę mięso z ubojni Bost, jest ich stoisko tu na giełdzie, codziennie dziewczyny mielą mi wołowinę. I ona pachnie! Jak ktoś mi mówi, że wołowina śmierdzi, to znaczy, że zetknął się z nieświeżą i złej jakości!
Mariusz Kisiel rozpoczyna przygotowanie burgerów po godz. 9.00. Powoli, bo rzadko się zdarza, by klient przed 10-tą, na śniadanie zamawiał burgery.
- Choć ja codziennie rano zjadam małego burgera – zdradza pan Mariusz. – Jak już wymieszam mięso, wypracuję, wyklepię, to zawsze jednego, małego sobie smażę, by sprawdzić jakość. Muszę wiedzieć, czy jest taki, jak trzeba!
Klient i celebracje
Klienci „mastertrucka” to różni ludzie: młodzi, starsi, wielbiciele burgerów albo ciekawi nowych smaków.
- Pamiętam swojego pierwszego klienta, oczywiście! To kierownik warsztatu samochodowego, w którym pracuje mój kolega i naprawiam tam auto. Obiecał, że jak otworzę coś swojego, to mnie odwiedzi. I dotrzymał słowa, był pierwszy – wspomina pan Mariusz.
Wciąż uczy swoich klientów, że robi burgery, nie hamburgery. Bo hamburger jest z szynki wieprzowej, a on pracuje z wołowiną.
- Pracuję też z ludźmi na ich prywatnych imprezach. Gotuję na urodzinach, spotkaniach większych, mniejszych. Robię przystawki, albo całe menu, to zależy od zamówienia. Ale jedno jest ważne, gotuje na miejscu u klienta, nie robię cateringu – mówi i zdradza tajemnicę takich zleceń. – Najważniejsze jest to, by poznać człowieka. Dlatego przy umawianiu menu, jadę do niego, otwieram lodówkę i analizuję, co ma i czego najwięcej, jaki smak dominuje. Ważne przecież, by trafić w jego gust.
Pan Mariusz gotuje też dla dużych grup ludzi. Piekł babkę ziemniaczaną dla białostockiej WOŚP, przyrządził chłodnik dla kilkuset uczestników „potańcówki” na zakończenie wakacji w ogrodach Pałacu Branickich w Białymstoku, ugotował grochówkę z okazji Święta Niepodległości w 2022 r. – dla mieszkańców miasta. Którzy przyszli celebrować państwowe święto. - To są wzywania, bo dużo porcji, dużo ludzi do nakarmienia, ale jak do tej pory wszystko się świetnie udaje. Byle do przodu – mówi Mariusz Kisiel i patrzy w przód. Już w lutym 2023 r. jedzie na wygrany w programie „Masterchef” staż do uznanej, hiszpańskiej restauracji z gwiazdkami Michelin. Co będzie potem? - Zobaczymy! Wiem jedno, na pewno będę gotować! – zapewnia Mariusz Kisiel.
Urszula Arter, Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego
Mastertruck by Mariusz Kisiel
Zdobywca tytułu Vicemasterchef w popularnym programie telewizyjnym. Pasjonat kulinariów i dobrego, wysokiej jakości produktu. W swojej kuchni korzysta z produktu świeżego, lokalnego, najchętniej bezpośrednio od producenta. W ofercie dania na wynos z food trucka; możliwość podstawienia go w dowolne eventowe miejsce; pokazy kulinarne; indywidualne zlecenia cateringowe z opcją gotowania na miejscu.
Strona na fb: Mariusz Kisiel
E-mail: mariuszkisielevents/at/gmail.com
Tel: 790 211 901
Mastertruck by Mariusz Kisiel
ul. Gen. W. Andersa 40 - Giełda na Andersa, strefa gastro
wyznacz trasęForma działalności
Gastronomia i catering
Gdzie kupię produkt
- - Giełda na Andersa
- - gotowanie na zamówienie
- - pokazy kulinarne