
Słodycz z Miodowego Zacisza
Miodowe Zacisze (Klejniki, gm. Czyże, pow. hajnowski)
Cała rodzina pana Pawła Malesińskiego pochodzi z Kresów, z okolic Grodna i Wołkowyska. Tam dziadkowie pana Pawła mieli pasieki. – Później nadszedł 1939 rok, okupacja, wywózki. Moi dziadkowie i mama trafili na Syberię. Wszystko przepadło, dom, stodoły, pola, lasy i pasieki – wspomina pan Paweł. – Po wojnie mama z babcią wróciły praktycznie z jedną walizką, ale szczęśliwe, że w ogóle wróciły.
Pan Paweł zastanawia się, czy może powiedzieć, że jest kontynuatorem rodzinnej pszczelarskiej tradycji. – Była jednopokoleniowa przerwa, ponieważ moja mama nie zajmowała się pszczołami. Natomiast ja odtwarzam czy nawiązuję do tradycji przedwojennej moich przodków – opowiada pan Malesiński. – Co prawda urodziłem się w innym miejscu, w Białymstoku, ale próbuję do Kresów nawiązać, odnieść się i rozwijać.
Pomysł o założeniu pasieki towarzyszył panu Pawłowi przez lata. Jednak pochłonęły go inne obowiązki – studia, rodzina, praca. – Nie było czasu, nie było jak, nie było gdzie, nie było z kim, nie było po co i dlaczego – mówi pan Paweł. – W tej chwili mam nieco więcej czasu i wykrzesałem z siebie trochę energii, żeby zająć się pszczołami. Robię to od dziesięciu lat.
Zdobywanie doświadczenia
Właściciel „Miodowego Zacisza” cały czas poszerza swoją wiedzę pszczelarską.
– Zacząłem od czytania książek, różnych opracowań, popularnonaukowych, nieco bardziej naukowych. Na początku nie bardzo miałem kogoś, na kim mógłbym się oprzeć, zapytać. Dopiero gdy zacząłem zajmować się pszczołami i zawarłem różne „pszczelarskie” znajomości, mogę wymieniać się doświadczeniami z innymi. W tej chwili najwięcej korzystam z książek, prasy fachowej, z obserwacji przyrody i własnego doświadczenia – stwierdza pan Paweł.
Pszczelarz poszerza także swoją wiedzę, korzystając z social mediów, m.in. z grup dyskusyjnych. Jednak ostrzega, że do wpisów tam zamieszczanych należy podchodzić z pewnym dystansem. – Jest to dobre źródło wiedzy, ale czasami zdarzają się tam opinie, mówiąc kolokwialnie „od czapy”. Dlatego trzeba odpowiednio je filtrować.
Pan Paweł pracuje także zawodowo. Zapytany, czy trudno pogodzić pracę z pszczelarstwem, odpowiada: – Nie jest łatwo, ale jestem już na tyle zorganizowany, szczególnie pod względem logistycznym, że wiem, co kiedy warto czy też trzeba robić. W związku z tym mogę sobie pozwolić na to, żeby w sezonie pszczołami zajmować się głównie w weekendy. W dni powszednie, w nagłych wypadkach mogę po pracy pojechać do siebie na wieś, zrobić co trzeba i wrócić do domu późnym wieczorem. To jest połączenie przyjemnego z pożytecznym. Po wielu godzinach spędzonych w firmie można pojechać, popatrzeć na przyrodę, pooddychać świeżym powietrzem, wytchnąć napięcie związane z pracą zawodową, momentami nawet zrelaksować się.
Trzy pasieki i krainki w akcji
Pszczelarstwo, jak wiadomo, jest zajęciem sezonowym. Na Podlasiu sezon, w zależności od pogody, zaczyna się pod koniec marca, na początku kwietnia. – W moim przypadku trwa do końca września, początku października. Związane jest to z tym, co, kiedy i gdzie kwitnie – mówi pan Paweł. – Mam trzy pasieki, jedną typowo stacjonarną, w naszym siedlisku na wsi. Druga pasieka jest parę kilometrów dalej. Tę również traktuję jako stacjonarną. Jest to pasieka położona w pięknym miejscu – Narwiańskim Parku Krajobrazowym, 100 metrów od rzeki Narew, nieskażonej, dziewiczej jeszcze. Są tam hektary łąk, które nie są niczym pryskane. Trzecia pasieka jest wędrowna. Wożę ją w miejsca, gdzie wiem, że coś fajnego w danym momencie może kwitnąć. Mam też podpisaną indywidualną umowę z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych i mam takie swoje miejsce w lesie i tam na trzy miesiące wywożę ule. A tam kwitnie akacja, lipy, maliny, jeżyny, różne leśne i polne kwiatki. Sezon kończę nawłocią, we wrześniu, nawet na początku października.
Zima też nie jest okresem zupełnego spoczynku. Wtedy trzeba przygotować ramki, miejsce pracy, sprzęt do następnego sezonu. Część uli pana Pawła wykonana jest z drewna, więc trzeba je oczyścić, pomalować, zakonserwować.
W „Miodowym Zaciszu” pracują pszczoły rasy kraińskiej. – Od samego początku trzymam się tej rasy. Te pszczoły są relatywnie łagodne, choć czasem z tym różnie bywa – śmieje się pan Paweł. – Generalnie rasa ta jest bardziej łagodna niż pszczoły, które były kiedyś hodowane w Polsce – 100-150 lat temu. Tamte rasy, na przykład środkowoeuropejskie, charakteryzowały się tym, że bez odpowiedniego zabezpieczenia do ula nie można było podchodzić. W przypadku pszczół kraińskich można sobie czasami na to pozwolić – dodaje.
Miodowy purysta
Paweł Malesiński zajmuje się głównie produkcją miodów. Pozyskuje miód mniszkowy, potem rzepakowy. – Na początku czerwca zaczynają kwitnąć akacje. Na wydzierżawionej od Lasów Państwowych polanie ustawiam pasiekę i pszczoły odwiedzają kwiaty akacji – powstaje miód akacjowy – opowiada pan Paweł. – Następnie pszczoły oblatują maliny, jeżyny, inne rośliny rosnące na łąkach czy ścierniskach. Z tego powstaje także pyszny miód. Kolejny jest miód lipowy – smaczny, zdrowy, łagodny. Z kwitnieniem lip bywa różnie, bo drzewa te są bardzo wrażliwe na warunki atmosferyczne typu wiatr czy opady. Później zaczyna się okres kwitnienia nawłoci. To roślina o żółtych wiechach, kwitnąca od połowy sierpnia do początku października. Kępy nawłoci rosną przy lasach, na łąkach i nieużytkach. Miód nawłociowy jest smaczny, ma wiele właściwości leczniczych i przyjemny zapach kwiatów nawłoci – wylicza pan Malesiński.
Paweł Malesiński do swoich miodów nie dodaje pyłku i innych składników. – Klasyczny miód to po prostu miód. Jeżeli dodaje się do niego coś, to już nie jest miód – wyjaśnia pan Paweł. – Niektórzy do miodu dodają na przykład soki lub wręcz podają je pszczołom do ula. Pszczoły wtedy z takiego syropu robią miód, a raczej ziołomiód. Ja jestem purystą pszczelarskim i twierdzę, że ziołomiód to produkt pszczeli, ale nie jest to miód. Miód jest pochodzenia naturalnego z nektaru z kwiatów bądź ze spadzi iglastej lub liściastej. Oczywiście to moje zdanie, bo inni różnie podchodzą do tej kwestii.
Wosk i pyłek
Oprócz miodu, przez cały sezon, czyli od maja do września, pszczelarz zbiera wosk pszczeli. – Można go zużytkować na różne produkty, na przykład węzę. Węza to arkusz z wytłoczonymi komórkami plastra pszczelego, umieszczany w ramce i wkładany do ula. Z wosku można także zrobić świece. Zdarzało mi się też w wosk zaopatrywać ludowych artystów, którzy wykonywali kraszanki wielkanocne. Wosk jest produktem naturalnym, łatwo się topi, można nim robić różne wzorki na jajkach. Potem to się barwi, bardzo łatwo wosk się ściera, a na jajku zostaje piękny wzór – mówi pan Paweł.
Od 2022 roku pan Paweł pozyskuje także pyłek pszczeli. – W fachowym słownictwie nosi on nazwę obnóża pyłkowe. Pszczoła, latając, ociera się o pręciki kwiatów, na swoim futerku zbiera pyłek. Owad ma trzy pary nóg. Przednią parą wyciera, druga para służy do formowania takich małych kulek, a na trzeciej parze tych nóg są tak zwane koszyczki, czyli małe pojemniczki, w którym pszczoła ten ugnieciony w kulki pyłek składuje. I tak niesie go do ula – wyjaśnia pszczelarz. – Pyłek służy głównie do karmienia młodych pszczół – larw. Zawsze jednak można go troszeczkę zabrać. Dlaczego? Bo pyłek to znakomity wręcz naturalny probiotyk białkowy. To bomba witaminowa. W naszych okolicach, gdzie nie ma przemysłu, pyłek jest nieskażony, czysty.
Pan Malesiński prowadzi Rolniczy Handel Detaliczny. Produkty z „Miodowego Zacisza” można zamówić, dzwoniąc do właściciela pasieki. Spora część miodów jest też nabywana przez bliższych i dalszych znajomych pana Pawła.
Turyści mogą trafić do „Miodowego Zacisza” dzięki temu, że na płocie wokół domu pana Pawła na wsi znajdują się banner oraz tablica informujące o możliwości nabycia produktów pszczelich. Na etykietach miodów pana Pawła również widnieje adres i numer telefonu, więc i w ten sposób można znaleźć klejnicką pasiekę. Do tego Paweł Malesiński publikuje posty na Instagramie i Facebooku. Nie są one typową reklamą dotyczącą sprzedaży miodu, a raczej informacją, że w Klejnikach jest pasieka. – Znajomy czy nieznajomy będzie wiedział, że mam miód. Jeśli będzie miał ochotę, to się do mnie odezwie i miód zamówi – podsumowuje pan Paweł.

Paweł Malesiński „Miodowe Zacisze”
Pasieka odtwarzająca kresowe tradycje rodzinne związane z pszczelarstwem. W ofercie miody odmianowe, pyłek i wosk pszczeli. Pszczelarz bierze udział w akcji Samorządu Województwa Podlaskiego promującej markę "Miód Podlaski" a prowadzonej przez Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego.
Tel. 505 054 606
e-mail: pawelmal/at/op.pl


Forma działalności
Rolniczy Handel Detaliczny

Gdzie kupię produkt
- po uprzednim kontakcie telefonicznym bądź mailowym