
Miody z posagu
Miód spod kobiecej ręki (Ryboły, gm. Zabłudów, pow. białostocki)
Babcia pani Olgi w posagu do małżeństwa wniosła pasiekę. I rozkochała w pszczołach męża. Pani Olga zrobiła to samo. Nauczona pszczelarzenia przez babcię i dziadka – dziś wspólnie z mężem zajmuje się rodzinną pasieką.
Olga Daniłowicz z mężem i dziećmi mieszkają w Białymstoku. Tu mają pracę, ich dzieci szkołę, tu spędzają pięć dni w tygodniu. Bo w weekendy – jeżdżą na pasiekę do Ryboł.
- Tam jest moje rodzinne gospodarstwo. Tam się wychowałam – wyjaśnia pani Olga. – Na wsi w gospodarstwie warzywniczo-ogrodniczym. Marzyłam wtedy o tym, by się stamtąd wyrwać. A dziś, z przyjemnością tam jadę i zabieram dzieci. Ale nie do warzyw, do pszczół
Z mężem na wczasach
W rodzinie pani Olgi miłością do pszczół zarażały innych kobiety.
- Moja babcia Lidia pasiekę wniosła w posagu. Jako młoda dziewczyna chodziła do sąsiedniej wsi do pszczelarza, który uczył ją wszystkiego. Musiała na to zapracować. Pasła jego krowę, chodziła po nauki 10 kilometrów! – opowiada pani Olga. – Po wyjściu za mąż, nauczyła dziadka. I on się zakochał w pszczołach, przejął pszczelarską pałeczkę.
Rodziców pani Olgi nie ciągnęło ich do pszczół. Mieli swoje gospodarstwo, ciężką pracę przy uprawie warzyw. Mała Olga lubiła jednak towarzyszyć dziadkowi w pszczelarskich wyprawach.
- Wszędzie z nim jeździłam, na pasieki, na zebrania związku pszczelarzy w Białymstoku – wspomina pani Olga. – Jako kilkulatka już byłam na wykładach, pszczelarskich spotkaniach i świętach. Do dziś starsi pszczelarze mnie rozpoznają, jako wnuczkę Mikołaja Ignatiuka.
Bo pani Olga po ukończeniu studiów, po wyjściu za mąż, wzorem babci, pokazała pszczoły i rodzinną pasiekę swojemu mężowi. I się udało!
- Od lat już razem jeździmy na pasiekę, razem pracujemy przy pszczołach. Najbardziej lubimy poranne, letnie wyprawy, kiedy słońce ledwo co wschodzi. Jesteśmy my, dookoła las, ptaki. Romantycznie, jak na wczasach! – śmieje się pani Olga.
Najpiękniejsze święto
Pani Olga z wykształcenia jest historykiem, ale nie pracowała w zawodzie nauczyciela. Pracuje na co dzień na etacie, jednak najwięcej radości daje jej wspólna z mężem pasja pszczelarska.
- Nie znam życia bez pszczół –zdradza. – One były zawsze. Jak nie w pasiece, to w zapachu, który unosił się wokół dziadka, w jego aucie, w domu. Zawsze gdzieś w pobliżu był odymiacz i ta charakterystyczna woń wierzbowego próchna, bo tym zawsze dziadek odymiał pszczoły.
Wspólnie z mężem prowadzą pasiekę stacjonarna i kilka wędrownych. Ule stoją w Rybołach, ale wędrują też na pola gryki, rzepaku, facelii, słonecznika. Na niezbyt duże odległości, do znajomych rolników, albo na własne pola.
- Sezon mamy krótki. Kończymy na początku sierpnia, po nektarowaniu gryki. Potem pszczoły też pracują, ale to zostawiamy już dla nich, żeby przygotowały, nabrały siła przed zimą – wyjaśnia pani Olga.
A w wyprawach do pasieki coraz częściej towarzyszą im dzieci. Córki są jeszcze zbyt małe, ale syn chętnie już jeździ do pszczelarskich prac .
- Ja do niczego nie zmuszam, ale on to lubi i jest z pszczelarstwa bardzo dumny – opowiada pani Olga. – Jak był Dzień Pszczoły w przedszkolu, zaniósł tam swój strój z kapeluszem włącznie. Powiedział nam potem, że to najpiękniejsze święto w całym roku!
Tekst: Urszula Arter, Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego

Pasieka OlaDanola - Olga Daniłowicz
Rodzinne gospodarstwo pszczelarskie z tradycją przenoszoną z pokolenia na pokolenie w kobiecym posagu. W ofercie miody leśne, łąkowe, gryczane, rzepakowe.
tel.: 505 165 065


Forma działalności
Rolniczy Handel Detaliczny

Gdzie kupię produkt
Na miejscu w gospodarstwie, po kontakcie telefonicznym.